sobota, 25 lutego 2012

Manewry na antresoli

Był wieczór. Padało. Speedy ślizgał się na resztkach topniejącego  śniegu. Strugi szaroburej mazi rozbryzgiwały spod jego stóp.
- A to do tej kawiarni idziemy - zawołał na widok oświetlonych okien Kredki - Fajnie!
- O! - ożywił się Bubu podróżujący w ramionach Szweda.

W Kredce zajęliśmy ostatni wolny stolik. Zdjęte przez nas mokre ubrania piętrzyły się na jednym z foteli. Stos czapek, szalików i kurtek wieńczyły ubłocone spodnie narciarskie Speediego.
- Dobrze, że nie poszliśmy do jakiejś niedzieciowej knajpki - stwierdziłam.
- Yhm - przytaknął Szwed wtłaczając stópki Bubu do zimowych butów.

Po chwili Koty Psoty pobiegły na pięterko gdzie znajdowało się miejsce zabaw dla dzieci. Na górze była zjeżdżalnia i platikowe bujaczki. Bubu wahał się czy dołączyć do bawiących się dzieci. Speedy wziął na siebie rolę kaowca. Wcisnął się w plastikowy tunel, w którym wyglądał jak wielki zielony wąż.
- Nie bój się - wołał do Bubu - Patrz, jestem strasznym potworem. Sssssssssssss - syczał do dzieci robiąc groźne miny.
Bubu nie dał się namówić na zabawę na pięterku ale spodobały mu się znajdujące się pod nim katakumby. Wpełzł tam i zniknął z pola widzenia. Na moją prośbę Speedy ruszył na poszukiwania brata.
- Widzę go - zawołał po chwili - Jest tu i zjada kurz. Wszystko w porządku!

Później Koty Psoty przeniosły się do sali, w której odbywają się zajęcia dla dzieci. Na podłodze leżały pozostałości po balu karnawałowym. Speedy przymierzał papierowe meloniki i maski. Bubu był zafascynowany porzuconymi koralami i bransoletkami.
Po chwili Speedy zawędrował do rogu sali i wszedł po drabinie na antresolę służącą do przechowywania rzeczy. Bubu pobiegł za Speedim i błyskawicznie wspiął się na górę.
- Pilnuj go! - krzyknęłam do Speediego wciskając się do kąta z drabiną. Kiedy weszłam na górę zachwycony Bubu uciekał przed Speedim, który próbował go złapać. W końcu wpadł w moje ręce ale nie zamierzał dać się zdjąć z antresoli.

Stałam na górze, trzymałam Bubu za ręce i usiłowałam opuścić go na dół. Na dole Speedy z wyciągniętymi do góry ramionami miał przejąć brata. Bubu wił się jak piskorz zwisając wzdłuż drabinki. Czepiał się szczebelków nogami zaśmiewając się przy tym do rozpuku. Po wielu manewrach udało się nam ściągnąć Bubu z antresoli. Wykończeni poszliśmy do stolika. Niesiony przeze mnie Bubu protestował głośno wymachując w powietrzu wszystkimi kończynami.

Na miejscu czekały na nas ciastka. Speediemu zasmakowała tarta cytrynowa. Bubu wręcz przeciwnie, z obrzydzeniem wypluł kawałek, który dostał na spróbowanie.
- To! -  zażądał pokazując na tartę karmelową. Tym razem nie było reklamacji.
Speedy cichaczem wymknął się na antresolę. Bubu zajęty gryzieniem słomek i przelewaniem soczku ze szklanki do szklanki nie zauważył jego nieobecności.

Zrobiło się późno, trzeba było jechać do domu. Rozdzieliliśmy między siebie zamokłe ubrania. Weszliśmy jeszcze do sklepowej części Kredki. Wśród książek, płyt i zabawek znaleźliśmy prezent urodzinowy dla zaprzyjaźnionej dwulatki. Z torbą, z której wystawały królicze uszy, wyszliśmy na deszcz.

Kredkafe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz