czwartek, 17 marca 2011

Starożytne statki kosmiczne

– Syrena ze śmieci! Ale czad! – Speedy wpatrywał się w rzeźbę stojącą przed wejściem do Muzeum Techniki. – To chyba fotomigracja! - wykrzyknął mając na myśli fatamorganę.
Syrena była jak najbardziej rzeczywista, miała korpus ze starej pralki, włosy z poskręcanych kabli telefonicznych i miecz ze świetlówki. Drucianą konstrukcję ogona wypełniały najróżniejsze przedmioty codziennego użytku, w oczy rzucało się żelazko i stara suszarka do włosów.
– Ohydna jest. - Speedy podsumował wygląd recyclingowej patronki swojego miasta. - Ale też fajna.

Przy kasie zapytałam o możliwość zobaczenia pokazu w planetarium.
- Pokazy odbywają się dla grupy minimum siedmiu osób. - poinformowała nas pani sprzedająca bilety.
- A ilu teraz jest chętnych?
- Nie ma chętnych poza panią i dzieckiem.
- To może jeszcze ktoś się zdecyduje? - spytałam z nadzieją.
- Nikt się nie zdecyduje bo w muzeum nikogo nie ma. - kasjerka była zirytowana. - Pan, który dziś pracuje w planetarium mówi bardzo naukowo, nawet gimnazjaliści wychodzą znudzeni. Dla takich małych dzieci to są poranki w sobotę i niedzielę.
Speedy odszedł od kasy zły. Nie dość, że nic nie wyszło z wizyty w planetarium to jeszcze został nazwany "małym dzieckiem".

Powędrowaliśmy więc przez labirynt muzeum. Obejrzeliśmy motocykle sprzed pół wieku, przekrój Malucha, szarobure plansze poświęcone energii odnawialnej, retro pralki i telefony.

Na ekspozycji pod nazwą "Ciekawa fizyka" zajął się nami pracownik muzeum. Speedy z zapałem sprawdzał wytrzymałość skromnych eksponatów a życzliwy starszy pan przemawiał do nas w języku omów, amperów, przyspieszeń i natężeń.
- Są na to oczywiście odpowiednie wzory. - podsumował - ale byłyby za trudne. Pan spojrzał z nadzieją na Speediego. - Jak będziesz starszy to je zrozumiesz.
- Ja wszystko rozumiem. - stwierdził Speedy. - Jak się puści kulkę to spada. Każdy to wie.
- Chodźmy teraz do starożytnych statków kosmicznych. - zarządził.

W dziale astronomicznym Speedy z niepokojem patrzył na model Sputnika. Był zdruzgotany wiadomością, że pies Łajka poleciał na orbitę okołoziemską bez towarzystwa człowieka.
– I jak on sobie tam sam poradził?
Pytanie Speediego zawisło w pustej sali muzem. Kopernik, Hermaszewski i członkowie misji Apollo milczeli na swoich pożółkłych portretach.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz