Stawiliśmy się w Muzeum Chopina zgodnie z planem. Szwed i ja dostaliśmy w kasie bilety wstępu w formie kart elektronicznych. Speedy karty nie dostał bo jak się dowiedzieliśmy dzieciom, jako że wchodzą gratis, bilety nie przysługują. Speedy zaanektował jedną z naszych kart i przytknął do świecącego na niebiesko czytnika przy wejściu. Piknęło nowoczesnością.
W środku okazało się, że ekspozycja w dużej mierze składa się z nagrań audio i filmików, które włącza się przy pomocy karty. Speedy był w swoim żywiole, jego "osobiste doświadczenie Chopina dostowane do wieku i preferencji odwiedzającego", które obiecuje muzeum, polegało na wyszukiwanu światełek i robieniu "pik". Szwed i ja w tym czasie dzieliliśmy się biletem co było nieco frustrujące. Poszukiwanie się nawzajem i przekazywanie karty powodowało, że trudno nam było dostać się do najbardziej obleganych multimediów. Kiedy inni zwiedzający poznawali opinie Chopina na temat paryskich knajpek i reklam środków na choroby weneryczne my tkwiliśmy przy wieszczach i zaborach.
Speedy po pewnym czasie stracił zapał do pikania i zajął się oglądaniem tradycyjnych eksponatów. Największe wrażenie zrobił na nim pukiel włosów Chopina prezentowany w sali poświęconej śmierci artysty. Speedy teatralnym szeptem przypomniał historię o przewiezieniu serca Chopina do Polski. Wprawdzie serca nie można było obejrzeć na wystawie ale widok pukla w zupełności Speediemu wystarczał.
Na koniec zwiedziliśmy salkę dla dzieci, która niezbyt przypadła małemu do gustu, gdyż brakowało w niej bardzo ważnej rzeczy.
– Nie po to dziecko idzie do muzeum Chopina, żeby nie było tam fortepianu, na którym może pograć. – stwierdził rozczarowany Speedy.
***
Muzeum Chopina
święte słowa! w sali dla dzieci powinny być jakieś małe fortepiany. to w końcu ma być nowoczesna ekspozycja interaktywna. brawo speedy :)
OdpowiedzUsuńNawet duży fortepian by się nadał, może być kompletny grat byle dało się powalić w klawisze :) Może ktoś ma jakiegoś grata do oddania?
OdpowiedzUsuń