czwartek, 5 maja 2011

Kopernik kontra Chopin

Przyjechali rodacy Szweda. Jeden duży i dwoje wzrostu Speediego. Uzgodniony ze Speedim plan ich wizyty miał obejmować zwiedzanie Centrum Nauki oraz Muzeum Chopina.

Na pierwszy ogień poszedł "Kopernik". Szwedzkie dzieci pod opieką wyluzowanego taty wprowadziły zwiedzanie tego miejsca w trzeci wymiar. Mali ludzie wspinali się jak najwyżej po czym się tylko dało a honor Speediego nie pozwalał mu zostawać w tyle. W czasie wolnym od wspinania Speedy pokazał kolegom najciekawsze jego zdaniem punkty muzeum a mianowicie ogniste tornado, strumyk, strefę kulkowo - mechaniczną oraz symulację trzęsienia ziemi. W trosce o zapewnie gościom należytej rozrywki Speedy zafundował im trzy seanse wstrząsów sejsmicznych pod rząd a pewnie byłoby ich więcej gdyby nie został wyniesiony z symulatora wbrew swojej woli. Z Centrum Nauki dzieci wyszły zmęczone i szczęśliwe, do wieczora nosiły na koszulkach znaczki z portretem Kopernika mimo uwag Speediego iż astronom wygląda na nich jak "brzydka stara baba".

Następnego dnia przyszła kolej na Muzeum Chopina gdzie dzieci dostały elektroniczne bilety i wpadły w szał poszukiwania czytników robiących "pik" po przyłożeniu karty. Bieganie i pikanie było tak absorbujące, że zdołał je przerwać na krótko jedynie pokaz filmowej impresji na temat muzyki kompozytora. Żeby zapanować nad pikaniem zabrałam małych do salki dla dzieci gdzie czekało nas rozczarowanie. Okazało się, że Speedy i jego koledzy nie mogą jej zwiedzić gdyż odbywają się tam warszaty plastyczne.

- Monitory są przecież wolne - wdałam się w dyskusję z panienką nadzorującą grupkę kilkulatków przyklejających watę do papieru pakowego - dlaczego dzieci nie mogą pograć w gry?
- Uczestnicy zajęć mi się rozproszą - panienka traktowała przyklejanie waty bardzo serio.
- Jaki sens ma sala dla dzieci w muzeum skoro nie można z niej korzystać?
- Przecież mówię, że dzieci mi się rozproszą! - panienka od waty walczyła o pozycję najbardziej pamiętnego eksponatu muzealnego.

Opuściliśmy więc Muzeum Chopina i poszliśmy na spacer. Zbliżaliśmy się do Krakowskiego Przedmieścia, kiedy Speedy wydał z siebie radosny okrzyk.
- Kopernik! - Speedy rzucił się w kierunku spiżowej postaci z astrolabium w dłoni.
- Copernicus! - Mali Szwedzi ruszyli jego śladem.
Po chwili cała trójka praktykowała obroty ciał niebieskich ścigając się po orbitach planet wykreślonych na chodniku wokół pomnika patrona dobrej zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz